poniedziałek, 3 grudnia 2007

Marzenie ściętego penis

I have a dream... (prawie jak Martin Luther King). Marzę o takiej krainie, która zowie się Halynogród. W której czarna Halynka może tak samo mnie brutalnie wykorzystać jak albinoska, pigmejko-latynoska czy metyska. Jest tam mnóstwo Halyn i tylko ja z Zakonem. I każdy z nas z bardzo słabą silną wolą i z nieznajomością słowa monogamia. Gdzie każda bajera się zaczyna tak :
-przepraszam, czy moszna?
-ależ prącie Cię bardzo
-cała przyjemnosć po moim sromie
Gdzie nie ma nauki, pracy, ptasiej grypy i ojca dyrektora. Jest za to bauns, plaża i Czemberleeejns. Gdzie nam płacą za bycie najlepszymi. Gdzie mamy naprawdę po te 20 cm w zwodzie. Gdzie na żadnej stópce nie ma tarantulki. Gdzie chcieć, to ruchać.
Ehhhhh... dobrze, że marzenia nie kosztują, bo bym się nie wypłacił do końca życia (chyba, że by mi płacili za bycie najlepszym)....

Brak komentarzy: